Album z marnymi zdjęciami z wycieczkiMoja trasa na mapce poglądowejUlotka rowerowa gminy BoguchwałaMapka powiatu strzyżowskiegoByło super:) Włócząc się po najbliższych okolicach
Rzeszowa i szukając miejsca dokąd by tu pojechać tak rekreacyjnie na jednym ze skrzyżowań mojej trasy wypatrzyłem jakąś rowerzystkę - miała rowerowy plecak to sobie pomyślałem że gdzieś jedzie i warto sprawdzić gdzie.
Po ledwie kilku minutach i jakimś delikatnym podjeździe okazało się że zmierza ona do Rzeszowa - co prawda inną drogą niż przyjechaliśmy, ale nie chciałem jeszcze wracać... i wtedy wypatrzyłem tabliczkę szlaku "W poszukiwaniu kurhanów" - tutaj ukłon dla gminy
Boguchwała(zawsze mi się tam podobało, pozdro dla Basi i Moniki z tamtych okolic, które czasami towarzyszą mi na rowerku) za ładną ulotkę z zaznaczonymi trasami rowerowymi na jej obszarze - z racji rozmiaru podlinkowana na początku tekstu.
Załapałem się na odcinek między
Racławówką, a Niechobrzem Górnym - jakieś 8km prawie w 100% szutrem przez pola:) Bardzo fajna okolica do pojeżdżenia - kusiło mnie by w kilku miejscach odbić ze szlaku i sprawdzić "gdzie prowadzi TA droga" albo "co jest za TAMTĄ górką" ale wiedziałem jak by się to w moim przypadku skończyło więc jechałem wyznaczoną trasą.
Aż do momentu gdzie droga się skończyła:
Na zdjęciach tego nie widać, ale z tego miejsca był piękny widok na lasy w oddali, a droga przede mną cięła ostro w dół i skręcała do jakiegoś gospodarstwa.
Podążając za instynktem(no dobra, czytałem na jakiejś tablicy że szlak prowadzi do platformy widokowej z 15-to metrowym krzyżem) udałem się w kierunku wzgórza z którego przezierał krzyż. Jak się za niedługo okazało tamtędy właśnie prowadził szlak.
Tak nawiasem mówiąc to wg mapy gdzieś w tym miejscu była
Babia Góra (387 m) A teraz wspomniana platforma widokowa z krzyżem milenijnym w Niechobrzu
Oraz widok z niej:
Dalej to już zjazd do
Niechobrza Górnego - tutaj też wypatrzyłem alternatywną szutrówkę mniej więcej do Rzeszowa którą kiedyś przyjdzie sprawdzić.
W Niechobrzu czerwony szlak "W poszukiwaniu kurhanów"(14,2km) krzyżuje się z niebieskim "Błękitna pętla"(27,5km) - dokładny przebieg na ulotce "rowerowej" gminy Boguchwała podlinkowanej na początku.
Sorry za orientację zdjęcia, ale to nawet odpowiada mojemu "zakręceniu" w miejscu rozjazdu owych szlaków...
...chciałem pojechać w każdą stronę - i w kierunku północnym "błękitną pętlą" co wydawało się idealną drogą powrotu i na Boguchwałę również "błękitną pętlą" ale w drugą stronę za czym przemawiało m.in. wzniesienie Krzemionka(402m) na trasie chciałem również poszukać zaznaczonych na mapie "kurhanów".
Po kilku minutach wahania i studiowania mapki, rozważania wad i zalet różnych opcji oraz podjechania w każdy z owych kierunków przynajmniej kawałeczka...
postanowiłem jechać dalej prosto przed siebie co oznaczało dokończenie czerwonego szlaku:)
I tutaj kończy się towarzystwo naszej
ulotki, bo wkraczamy na tereny powiatu strzyżowskiego
Jak widać z map trasa wiedzie z Niechobrza Górnego przez Przedmieścia Czudeckie do Czudca.
Tam to jest dopiero pięknie - wszędzie las, strome wąskie i kręte drogi, dzika przyroda po prostu raj dla rowerzystów:)
Gdzieś na trasie krajobraz psuje taka oto konstrukcja
Poza tym zdjęć niestety niewiele, bo marna jakość nie pozwoli oddać prawdziwego uroku a ja i tak byłem zajęty - rozkoszowałem się lasem przez który na pewnym odcinku postanowiłem jechać, a potem szybkim zjazdem do Czudca gdzie chyba osiągnąłem Vmax.
Skoro jesteśmy w
Czudcu - małe miasteczko, któremu się bliżej na razie nie przyglądałem - jakoś tak wyszło że się nie zgubiłem ani kluczyć nie musiałem tylko prosto przed siebie jechałem:) Ale dwa zdjęcia zrobić zdążyłem:
Kościółek któremu zdjęcie zrobiłem bo bardzo przypomina mi na nim kościół z mojej rodzinnej miejscowości
A to figurka przy skrzyżowaniu już na wylocie z Czudca gdzie zastanawiałem się jak ominąć cholerną główną trasę która prowadziła ku celowi mojej wyprawy - Zaborowi.
Nic ciekawego nie wymyśliłem, więc grzecznie ustawiłem się na poboczu i towarzyszyłem tirom, autobusom, busom, ciężarówkom, pędzącym autom i innym wariatom drogowym... przez kilkaset metrów do pokonania wspólnie mostu - już bez pobocza, ale za to z ruchem wahadłowym...
I tak oto dojechałem do
Zaborowa - tutaj mieszka koleżanka, która obiecała mnie kiedyś oprowadzić po okolicy:) (prawda Beatko?)
Zaborów niewątpliwie ładny jest, ale samemu zwiedzać nie będę, a to jeszcze nie czas na odwiedziny był - wystraszyłbym pewnie dziewczę taki cały spocony, oklejony przez piach, błoto, z gałązkami wystającymi z włosów i owadami chrzęszczącymi między zębami;)
Także przyszła pora na powrót - na początek wzdłuż Wisłoka mijając zabytkowy jakoby most kolejowy nad Wisłokiem
Tu mała dygresja na temat Wisłoka - bardzo fajnie się on już prezentuje na tej wysokości jego biegu - całkiem niepodobny do tego na co dzień oglądanego w Rzeszowie:)
Wg wiki ma on jakieś 220km - pomysł na trasę:) Tak przy okazji piszą tam też że w Strzyżowie wpada do niego jedna z najbardziej zanieczyszczonych rzek w Polsce - Stobnica także jak pływać to powyżej Strzyżowa:)Wracając do wycieczki.
Droga z czasem jakby z asfaltówki przeszła w szutrówkę i niepostrzeżenie jedziemy lasem wzdłuż Wisłoka. Wyjeżdżamy przy kolejnym moście
Tutaj jest też tabliczka informująca o pobliskich ruinach zamku - kiedyś tam też trzeba będzie zajrzeć, ale ja jadę dalej drogą która w tym miejscu już zaczyna odbijać od Wisłoka.
To już chyba
Wyżne dalej by ominąć nieprzyjazną rowerzystom główną trasę na Rzeszów skierowałem się na
Babicę gdzie wyjechałem w znanym mi skądinąd już miejscu
(dobrze wiedzieć że te trasy się tak płynnie w tym miejscu łączą) i mogłem trochę okrężną drogą pojechać dalej w kierunku
LubeniDalej trasa powinna prowadzić przez Siedliska, ale coś mi się pomerdało i obudziłem się gdzieś w
Straszydlu Niby tamtędy też dojadę, ale terenami znacznie bardziej "pofałdowanymi" niżbym teraz chciał - były to już okolice godziny 20, a ja świateł na dzienną wyprawę nie zabrałem(w ogóle nic nie zabrałem prawie - bidon pusty już od jakiegoś czasu, ba, nawet nic tego dnia nie jadłem poza spartańskim śniadaniem)
Także postanowiłem zawrócić - tu trochę średnią poprawiłem, jazda na "wkur*ie" jest dużo szybsza od takiej rekreacyjnej:)
Zatrzymałem się w jakimś sklepiku gdzie zakupiłem
sztandarowy napój izotoniczno-energetyczny pewnej marki kojarzonej z symbolem amerykańskiego imperializmu;) Podpytałem też tutaj panią o drogę na Budziwój co by się znowu nie zapuścić w innym kierunku:)
Tak oto odnalazłem drogę przez
Siedliska - jadąc już prawie o zmroku wydają się niemiłosiernie długie tak samo z resztą jak następny na trasie
Budziwój.
Tutaj było już właściwie ciemno i bałem się jechać drogą publiczną z jedynie trzema odblaskami w pedałach i kilkunastoma centymetrami odblaskowej folii na ramie;)
Chyba zrozumiałe też czemu już nie będzie więcej zdjęć - pomijając że telefonem raczej się po zmroku zrobić nie da to nie w głowie mi takie rzeczy były;)
Gdy dotarłem do ostatniej prostej z Budziwoju ku Rzeszowowi poczułem wyraźną ulgę i znowu trzymałem równe tempo:) Przed Rzeszowem już przy świetle księżyca postanowiłem zjechać na ścieżkę przy Wisłoku(odcinka terenowego nie polecam bez oświetlenia - omal mi się siodełko w jednym miejscu w d*pę nie wbiło!)
potem już był oświetlony trakt pieszy brzegiem Wisłoka(widziałem nietoperza:) ) i jestem w
Rzeszowie "na tamie"(tak dokładnie to jaz chyba jest)
Trasa całkowita to jakieś 65km, starałem się jak najdokładniej oddać jej przebieg na mapce do której link jest na początku, ale ze zrozumiałych względów jest ona tylko poglądowa.
<em>W tekście błędów ortograficznych i merytorycznych starałem się uniknąć - na ile się udało zobaczymy. Wszelkie inne ze stylistycznymi i interpunkcyjnymi na czele to skutki odejścia od słowa pisanego w ciągu kilku ostatnich lat spędzonych w okolicach uczelni technicznej:) Natomiast jakość i orientacja zdjęć to wynik pośpiechu i lenistwa za które przepraszam ewentualnych urażonych takim podejściem. Inne usterki techniczne proszę zgłaszać, gdy kończę to pisać jest godzina 4 rano także coś mogło wyjść nie tak jak powinno.
Radosnego Beltan! :)</em>